Jak nie dać się zwariować w Święta?

Święta, czas spotkań rodzinnych, czasu spędzonego z rodziną, czas dobrego jedzenia i okres, na który wielu z nas czeka. Ale czy na pewno? Znam bowiem wielu zawodników, dla których okres świąteczno-noworoczny jest jednym z najcięższych w roku…i wcale tutaj nie chodzi o to, że będą ciężko trenowali, bo to akurat lubią robić. Sytuacja jest wręcz odwrotna….
 
Jak przeżyć Święta bez treningu?
 
Osobiście jestem zwolennikiem trochę większego luzu treningowego podczas Świąt. Jest to okres licznych spotkań z rodziną, także ciężko jest zaplanować dłuższe czy cięższe sesje treningowe pomiędzy barszczem u mamy, a kotletem u cioci Krysi. Poza nielicznymi wyjątkami, większość zawodników dostaje wolne lub lżejszy pojedynczy trening w drugi dzień Świąt, by „przepalili” trochę świąteczne kalorie i nie mieli nadmiernego poczucia wyrzutów sumienia, że jedli i jedli, a nic nie zrobili, ale o jedzeniu za chwilę. Wielu zawodników, bez względu na to, czy są amatorami, czy zawodowcami, wytwarza samemu sobie bezsensownie wysokie ciśnienie w okresie Świąt i zamiast cieszyć się rodzinną atmosferą, myślą tylko o tym, że powinni wyjść na trening. Z doświadczenia wiem jednak, że jeden-dwa dni wolnego po ciężkim mikrocyklu treningowym (a taki zwykle planuję przed Świętami zawodnikom), jeszcze nikomu krzywdy nie zrobiły, a wręcz pozwoliły na lepszą regenerację. Poza tym, jak zawodnicy mają świąteczne „WOLNE” w planie, od razu zyskuje na tym cała rodzina. Nie ma bowiem czasowego ciśnienia, by szybciej wrócić z rodzinnej imprezy, bo w planie jest trening, także wszyscy na spokojnie konsumują rodzinne przysmaki. Zawodnicy sami też spuszczają z tonu i akumulują energię, tak by w okresie po Świętach wykorzystać ją na lepsze jakościowo treningi. Także uzyskujemy efekt „2 w 1”, rodzina jest zadowolona i zawodnik jest wypoczęty, więc z pełną mocną rusza po Świętach do treningowej roboty.
 
Święta to nie okres na liczenie kalorii….
 
….ale też warto zachować umiar i zdrowy rozsądek! Nie musimy od razu zjeść wszystkiego i to w dużej ilości. Jakkolwiek współczesne czasy dobrobytu powodują, że stoły wręcz uginają się od jedzenia, a jego różnorodność zachęca do jedzenia, to warto w tym wszystkim zachować umiar. Osobiście pamiętam czasy, kiedy to jako młody zawodnik potrafiłem niemalże prześcigać się z braćmi o to, kto dzienne pochłonie więcej kawałków ciasta (zwykle to było grubo ponad 20 dziennie!!!), a słodkie było serowane na śniadanie, II śniadanie, obiad, podwieczorek i kolacje oczywiście przegryzane wcześniej wspomnianym barszczem czy kotletem. Jednakże to były inne czasy, w których spożywanie banana czy mandarynki się celebrowało, bo pojawiały się w domu głównie w okresie świąteczno-noworocznym. Także człowiek najadał się niejako na zapas. Współcześnie większość z nas ma na co dzień pełne lodówki, także podczas Świąt nie musimy zachowywać się, jakbyśmy nigdy wcześniej nie widzieli jedzenia. Naprawdę nie musimy być, jak typowy turysta na wakacjach „all inclusive”, gdzie wszystko jest wliczone w cenę i trzeba się nażreć (inaczej tego się nie da ująć!!!) minimum 3 razy dziennie, a najlepiej jeszcze wszystko zapić hektolitrami alkoholu. Także nie rzucajmy się na wszystko, co jest w zakresie naszego wzroku. Nie musimy też wypić całego świątecznego zapasu z domowego barku ;-)
 
Z drugiej strony uważam, że należy docenić starania mamy, cioci czy oczywiście żony/męża, także warto popróbować różnych świątecznych przysmaków, ale w ramach zdrowego rozsądku. „Często w małych porcjach”, czyli wszystkiego po trochu, tak byśmy od stołu potrafili wstać o własnych siłach, bez specjalnej konieczności poluzowania paska u spodni. Pewnie i tak przekroczymy nasze dzienne zapotrzebowanie na kalorie, ale Święta to nie czas na ich liczenie. To czas „celebrowania” jedzenia. Także cieszmy się, że możemy skosztować różnych przysmaków, ale bez nadmiernego napychania! A ten kilogram-dwa, jeżeli trenujemy regularnie, w przeciągu kilku dni po Świętach i tak spadnie, szczególnie, że w okresie poświątecznym większość z nas ma już przesyt jedzenia i pochłania już zdecydowanie mniejsze ilości kalorii.
 
WSZYSTKIEGO NAJSMACZNIEJSZEGO!!! 

Wstecz